Jakiś czas temu Asia poprosiła mnie, żebym zapisał jej moje plany na ten rok. „Ja ci nawet kalendarz zrobię, ty tylko wpisuj na karteczki co, gdzie i kiedy”. Bardziej mnie zachęcać nie musiała, zwłaszcza, że planów jest sporo i trzeba to jakoś ogarnąć.
Jakiś czas temu Marcin pisał o łapaniu srok za ogony. Cóż, myślę, że mój kalendarz wyszedł jeszcze bardziej pokopany – ale ja się tym akurat nie przejmuję, u mnie to norma. Znalazło się więc miejsce i na bieganie i na rowerowanie i na triathlon (chociaż ten ostatni na razie tylko jeden). I chociaż za 4 maratony w dwa miesiące każdy trener popukałby mnie w głowę (być może część znajomych też to zrobi, co poradzić, rozsądek…), to jednak jestem zadowolony z tego, co w terminarz upchnąłem.
Czas najbliższy:
W sobotę „rozbieganie w Beskidach”, czyli Wilcze Gronie. Zaraz po powrocie, w poniedziałek niespodzianka (patrz koniec wpisu) i powrót do normalnych treningów. To jeszcze nie pora na starty, no chyba że trafi się coś krótkiego we Wrocławiu. Na początku Marca sprawdzian na drugiej edycji Wrocławskiej Dychy. Dopiero w połowie marca szykuje się coś większego, czyli jak to określił inny Marcin „Must be” RDS. Jak pójdzie, zobaczymy.
Czas ciut dalszy:
Zacznie się na poważnie w kwietniu. I tu kurcze już zrobiło się ciasno. Priorytetem jest Dębno, gdzie będę siedział na ogonie Bormana. Dębno będzie otwarciem pierwszego z trzech celów na ten sezon: Korony Maratonów. Wiem, że zrobienie jej w jednym sezonie będzie ciężkie, dlatego część startów będzie na pół gwizdka. Stąd też rozważam weekend 27028.04 podwójny start – krótka trasa na maratonie rowerowym w trzebnicy (rzut beretem, żal nie jechać) i spokojny start w Krakowie. Czas pokaże, czy na pewno trafię do Trzebnicy.
Dalej idzie Maj i wizyta u Cioci Asi, czyli Rudawska Wyrypa. Nie mam coś przekonania, że chcę tam znowu błądzić pieszo, dlatego teraz będę na grzbiecie nosił rower. A co. Niestety, będzie to najprawdopodobniej jedyny start w pucharze wyryp w tym roku… a to dlatego że…
I jeszcze dalej:
Kilka kroków pominę, przeskoczmy więc do Poznania i debiutu w triathlonie. Liczę, że do tego czasu 2 km będę robił trochę szybciej niż ostatnio. Chciałbym na debiucie złamać 5 h na 1/2 Ironman’a – czy wyjdzie czas pokaże… I to będzie cel drugi na ten sezon. Ledwie dwa tygodnie później zacznie się cel trzeci. Zacznie, bo potrwa on ponad tydzień. Maraton Rowerowy Dookoła Polski. Nie będę się deklarował, w ile to przejadę. Powiem tylko „Przejadę!” Choćby na mecie Asia miała mnie pakować do auta i wieźć nieprzytomnego przez całą Polskę do domu.
Pozostanie jesień, czyli wspomniane 4 maratony. 3 w ramach korony (Warszawa, Wrocław, Poznań), oraz Nocna Ściema. A potem, po chwilowym luzie, zbierać formę na 2014.
A na koniec jeszcze obiecana wyżej niespodzianka. Przedstawiam (tym, którzy jeszcze nie poznali) „Kochankę” :
Będzie o niej jeszcze całkiem sporo, ale przywołuję już teraz (przed zakończeniem liftingu), ponieważ już w poniedziałek zawitamy razem „na kozetce”. O tutaj.