Temat długi jak bieg maratoński… Więc o co mi konkretnie chodzi? Tak naprawdę ja sama rzadko wiem, o co mi chodzi więc na prostą odpowiedź nie liczcie… ale będzie śmiesznie, a czasami poważnie.
Jak odpowiadali ankietowani (bardziej jak zostali zmuszeni do odpowiedzenia, mobbing w czystej postaci) najbardziej wkurzają rzeczy, na które nie mamy wpływu i tak oto koleżanka i koledzy z klubu nie lubią kontuzji, co w sumie nie zdziwi nikogo, bo wykluczają ze startów i treningów, a zawody i inne wyprawy zaplanowane na parę tygodni na przód… Panowie z MTB nie lubią deszczu, a co za tym idzie „syfu błotnego” (prawdopodobnie jest to po części także związane z czyszczeniem sprzętu po wyścigu), a także przebitych opon i jak podejrzewam innych defektów.
Podobno także jednym z takich najbardziej irytujących czynników pojawiających się podczas zawodów jest źle oznaczona trasa: „Oj jak to potrafi wnerwić zawodnika liczącego każdą minutę, sekundę, oszczędzającego każdy wat mocy. Niestety, ale to dość powszechne zjawisko spotykane najczęściej na mniej rozpropagowanych zawodach, gdzie organizacją zajmują się osoby niekoniecznie oglądające trasę zza rowerowej kierownicy i niemające takiego czucia i umiejętności przewidywania tego, co może czuć i w jaki sposób myśleć zawodnik jadący na wysokim tętnie i do tego jeszcze w końcowej fazie wyścigu.”
I na koniec tych odpowiedzi zacytuję odpowiedź, która sprawdza się chyba w każdej dyscyplinie „rozgardiasz życiowy i zmęczenie przed trudnym startem„. Ogarnianie wielu rzeczy na raz niestety ma swoją cenę.
Z mojej strony do poważnych rozmów przejdziemy później, na razie poruszmy temat tych dziwactw, które denerwują podczas startu, mimo że w życiu codziennym są niezauważalne.
A co denerwuje mnie? Temat rzeka, łatwiej odpowiedzieć co nie denerwuje, im dłuższy dystans, tym więcej takich rzeczy, które doprowadzają do szału😉 Na bieganiu, jak to kobiecie – zła fryzura… całkiem poważnie mówię, jeżeli włosy nie będą spięte ciasno przy samej głowie, a końcówka warkocza będzie się obijać o ramię, to jestem gotowa mordować. Nie wyobrażam sobie, że przez 4h będę w stanie znieść coś takiego, chwytam się wtedy różnych pomysłów, jak np. spięcie włosów trytytytytytytką (nie, nie żartuję, mam nawet dowód w postaci zdjęcia). A pomysłodawcą tego przedsięwzięcia był Kwiato, który dbał o moje zdrowie psychiczne podczas Biegu Piastów.
Różnej maści pasy i plecaki z bukłakami, które podskakują… Na orientację oczywiście mam plecak biegowy z bukłakiem, zdaje sobie sprawę, że softlask na krótsze biegi to zarąbiste rozwiązanie, ale jestem na tyle dziwna, że wolę umierać z pragnienia i marzyć o wodzie na mecie niż nie zwracać uwagi, że woda na moich plecach podskakuje… O bezsenność przyprawia mnie numer na pasku, który szeleści, tylko że to jest coś, co muszę z godnością znosić w triathlonie, bo na razie nie wymyśliłam na to innego patentu (na bieganie nigdy nie zakładam paska, nie zrobiłabym sobie tego z własnej woli, także podziwiam wszystkich biegających z paskami). Jeszcze do tej listy dodałabym kończące się klocki, do których mam dar, ale może się to wiązać z tym, że lubuje się w startach w błocie… Wbrew pozorom nie przeszkadza mi deszcz lejący się na głowę, bagna, przemoczone i śmierdzące buty 😉
A teraz troszkę poważniejszy temat – rywalizacja nie fair play, z takich przykładów najczęściej spotykany drafting (jazda na rowerze zaraz za drugim zawodnikiem, która zmniejsza opory powietrza, dzięki czemu jedzie się lżej) na zawodach triathlonowych bez draftingu. Zdarzyło mi się krzyczeć na panów, którzy za mną jechali „ty parówo”, czy jestem z tego dumna ? Tak średnio, ale się odczepiali więc efekt przyniosło…. Panie jadące za facetami i odwrotnie (kiedy jest jasny i wyraźny zakaz organizatora na taką jazdę). Podczas zawodów szosowych Via Dolny Śląsk zostałam szeryfem peletonu, który musi sobie pokrzyczeć na takich delikwentów… Hitem rywalizacji nie fair play był start podczas duathlonu, kiedy to jeden pan zapisał się do kategorii kobiet, dobiegł drugi i… wszedł na podium. Nie chce wiedzieć, jak czuła się Pani, która nie miała okazji wejść na podium, bo zepchnął ją facet (po dłuższych dochodzeniach temat został ogarnięty, ale niesmak pozostał). No i jak wiadomo – doping, nie kupuje tego, że teraz bez dopingu się nie da wygrać i każdy coś bierze. Chyba, że podliczycie mi kawę i czekoladę jako doping to wtedy się zgodzę 😉
Jako kobieta spotykam się jeszcze z pewnymi niemiłymi incydentami, które są na szczycie tych wkurzających rzeczy, nic mnie bardziej nie denerwuje jak „kobieta nie powinna się tak męczyć” lub „to nie jest miejsce dla kobiety” a szczytem jest „kobiecie nie wypada”… Nikt nigdy mi nie odpowiedział, dlaczego nie wypada, bo jakoś odpowiedź, bo delikatna, bo ładna itp. nie jest dla mnie satysfakcjonująca. Ale myślę, że to temat na osobny post 🙂
Hmmm, czy to wszystkie rzeczy? Na pewno nie, ale myślę, że mimo tego każdy z nas kocha to co robi. A w komentarzach podzielcie się tym, co was wkurza w sporcie profesjonalnym, amatorskim lub rekreacyjnym.
Do usłyszenia Klaudia 🙂