Blog miał wymrzeć śmiercią naturalną – (nie)stety, na drodze stanęły dwie rzeczy:
1) Pewna fanka regularnie domaga się wpisów. Twierdzi, że lubi czytać o tym, co robię jak wyjeżdżam z domu na weekend. Cóż – pozostaje mi się ugiąć i zabrać do pisania. Okazję będę miał już po tym weekendzie.
2) Od sierpnia ruszamy w firmie z projektem „Grupa MAX sport team” – który ma na celu zmobilizować do aktywności fizycznej pracowników firmy. Jakoś tak dziwnie wyszło, że zostałem liderem tego przedsięwzięcia. Jednym z elementów naszej działalności będą porady dla początkujących sportowców (nie tylko mojego autorstwa). Co by nie zginęły one w otchłani skrzynek mailowych, będę je wrzucał tutaj – tym samym powstaje osobna kategoria „Grupa MAX”.
No to… do napisania.