Te(k)st iGS520 na roztrenowaniu

Okres roztrenowania oznacza zwykle spontaniczne aktywności oraz odpoczynek od weekendowych wyścigów czy planowych treningów. Niektórzy nawet na przełomie października i listopada ściągają ze swojego kokpitu nie tylko taśmę chroniącą kierownicę przed zarysowaniem trytytkami mocującymi numer startowy, ale i odpinają licznik, aby cieszyć się widokami i nie ulegać rozpraszającym powiadomieniom ze swojego komputerka. Jako że lubię mieć nad swoimi aktywnościami choćby minimalną kontrolę, postanowiłem pozbyć się jedynie izolacyjnej taśmy, a miejsce Garmina na jakiś czas zastąpił licznik rowerowy iGPSport iGS520.

OGÓLNY WYGLĄD
Samo urządzenie jest dość lekkie i poręczne, wyposażone w monochromatyczny wyświetlacz o wielkości 2,3 cala, który może wyświetlać maksymalnie 8 pól danych.
Obudowa wygląda na solidną, jest dobrze spasowana, jednak jakością plastiku daleko jej do produktów premium (w końcu to budżetowa nawigacja). Przyciski są dobrze wyczuwalne o prawidłowym skoku. Do przełączania ekranów oraz wyboru opcji służą usytuowane na prawym boku dwa przyciski. Enter/start oraz back/lap znajduje się u dołu urządzenia, zaś za wybudzanie 520-tki oraz uruchamianie opcji ustawień odpowiada jeden przycisk po lewej stronie.

W PUDEŁKU
Pełny zestaw składa się z następujących rzeczy
• Licznik
• Kabel micro USB
• Instrukcja obsługi (w tym w języku polskim)
• Standardowe mocowanie wraz z dwiema gumkami
STANDARDOWE FUNKCJE
iGS520 może doprowadzić nas do celu po wytyczonej w aplikacji trasie lub zaimportowanego tracka w formacie GPX/TCX. Do wyboru mamy trzy następujące profile sportowe: Tour, Commute oraz Road. Komunikacja iGPS i520 z czujnikami tętna, mocy, kadencji odbywa się za pomocą protokołu ANT+ a sama czynność parowania odbywa się szybko i bez zbędnych opóźnień. Smartfon również łączy się prawidłowo z poziomu dedykowanej aplikacji, z której możemy otrzymywać różne powiadomienia np. o połączeniach czy wiadomościach na Messengerze.
Ważną cechą jest zastosowanie przez producenta łączności z trzema systemami satelitarnymi: GPS, Beidou oraz AGPS, co powoduje, że nawet w otoczeniu betonowych bloków w środku miasta lub w gęstym lesie licznik radzi sobie z lokalizacją bezproblemowo.
Komputerek spełnia normę wodoszczelności IPX7 (zachlapanie, jazda w deszczu aż do chwilowego zanurzenia w wodzie)

PAROWANIE URZĄDZENIA I APLIKACJA TRENINGOWA
Łączenie z telefonem i zgrywanie aktywności odbywa się wyłącznie z poziomu dedykowanej aplikacji na Android/IOS
Aplikacja iGPSPORT w wersji na urządzenie mobilne obsługuje kilkanaście wersji językowych, w tym wersję polską, jednak jakość tłumaczenia tekstu pozostawia wiele do życzenia. Osobom z wrażliwością językową zdecydowanie bardziej będzie odpowiadać opcja po angielsku.
Czytelna i przyjemna dla oka wersja komputerowa po wybraniu zarejestrowanej naszym urządzeniem aktywności, dzieli się na następujące sekcje: mapę, wykresy z suwakiem przenoszącym punktor bezpośrednio na mapę w miejsce, którego dotyczy dany moment aktywności. Analizie podlegają takie parametry jak: prędkość, kadencja, tętno oraz moc. Poniżej znajdziemy wykresy słupkowe zawierające procentowy udział w aktywności stref prędkości, kadencji, tętna. Kolejnym dość standardowym odczytem jest analiza okrążeń, a na samym dole znajduje się ciekawe podsumowanie procentowe zjazdów i podjazdów danej aktywności.
Użytkownikom aplikacji Strava i Trainingpeaks zapewne spodoba się funkcja automatycznego przesyłu treningów, po połączeniu z aplikacją iGPS.


TEST TERENOWY
Pora przystąpić do testu w terenie. Odcinkiem testowym była szutrowa droga w dość gęstym lesie kilka kilometrów za miastem. Żeby licznik nie miał łatwo, postanowiłem go skonfrontować z modelem Edge 530 od Garmina. Co prawda nie są to produkty zupełnie substytucyjne ani nie konkurują w podobnym segmencie cenowym, jednak warto sprawdzić, czy różnica cenowa wynosząca prawie 1000 zł wpłynie na niekorzyść tego pierwszego. Test obejmował 2 zadania: szybkość uruchamiania urządzenia oraz nawigowanie do wyznaczonego punktu.

W kryterium włączania o dziwo produkt iGPSPORT wygrywa z Garminem, odnotowując czas 6 sekund, podczas gdy jego niemal trzykrotnie droższy przeciwnik przegrywa z czasem aż 14 sekund!
Nieco cięższe zadanie miały obydwa urządzenia w teście nawigacji po tracku. Niestety ani jeden, ani drugi nie wykazał się intuicyjnym poprowadzeniem do celu a co więcej, odniosłem wrażenie, że iGPS był totalnie „w lesie”. Strzałka na polu nawigacyjnym nie wskazywała kierunku, w którym należałoby podążać a pole „distance to go” pozostawało puste. Opisany efekt mógł być spowodowany włączeniem prowadzenia po wgranej trasie nie w początkowym jej punkcie, a dopiero w trakcie jej przebiegu. 520-tka nie podjęła więc próby odnalezienia swojego położenia. Model 530 od Garmina widocznie też nie miał ochoty na współpracę, obliczając kilkukrotnie nową drogę ,co pokazuje, że nie zawsze droższe znaczy lepsze.

iGS520
licznik rowerowy iGS520 nawet w otoczeniu betonowych bloków w środku miasta lub w gęstym lesie radzi sobie z lokalizacją bezproblemowo.

Na koniec krótkie podsumowanie głównych cech licznika iGPS 520.
– duże i czytelne wskazania na wyświetlaczu
– możliwość skonfigurowania pól danych (do 8 pól na jednym ekranie)
– długi czas działania deklarowany przez producenta: do 45 h pracy
– auto start/stop
– podstawowe funkcje nawigacyjne
konkurencyjna cena

Licznik rowerowy iGPS 520 jest z pewnością dobrym licznikiem o podstawowych funkcjach dla rowerzystów poszukujących niedrogiego komputerka, którego głównym zadaniem będzie monitorowanie bieżących parametrów jazdy oraz późniejsza ich analiza w aplikacji, która jest naprawdę przyjemna we współpracy. Poszukując bardziej rozbudowanych funkcji lub chcąc zaimponować kolegom w peletonie, skłaniałbym się do wybrania jednego z droższych modeli firmy iGPSPORT.

Tekst i test: Paweł Kwiatkowski, kolarz, zawodnik Romet Factory Team, specjalizuje się w kolarstwie górskim w formule maratonu MTB na długich dystansach 60-100km.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *