– Amarantus z miodem
– Sezam
– Płatki 6 zbóż
– Ananas kandyzowany
– Jabłko liofilizowane
– Czerwona porzeczka liofilizowana
– Aloes kandyzowany
Wartości na 100g:
– 404 kcal
– 11,1 g białka
– 63,7 g węglowodanów
– 8,6 g tłuszczy
Fakty:
Puszka którą dostałem, zawierała 372 g mieszanki. Ustaliłem porcję na około 30 g (pięć kopiastych łyżek stołowych), co wystarczyło na 13 treningów na przestrzeni 16. dni (poniżej, zaznaczone czerwonymi kółkami):
Biorąc pod uwagę, że byłem po dużej przerwie, subiektywnie oceniam treningi jako średnio-trudne. Za każdym razem udało mi się zmieścić z posiłkiem w zalecanych 40 minutach po treningu.
Sposoby spożywania:
– Z mlekiem
Najczęstsza forma którą wypróbowałem, w moim przypadku raczej średnia. Połączenie dużej ilości błonnika i mleka powodowało zawirowania w moim układzie pokarmowym. Nic strasznego, ale jednak nieprzyjemne. Ocena 3/6
– Zalane wrzątkiem
Zdecydowanie mi nie podeszło, po pierwszej próbie odpuściłem. Wyszło jakieś takie nijakie. Jedyny plus w stosunku do mleka, że żołądek zniósł to dużo lepiej. Ocena 2/6
– Na sucho
Wersja „pośpieszna”. Nie było to takie proste do przełknięcia, ale całkiem dobre w smaku (trochę jak sezamki) no i najszybsze w obsłudze. Zdecydowałem się na tą formę dwa razy i w sumie nie żałuję. Ocena 4/6
– Z jogurtem
Tu już dużo lepiej. Konsystencja robiła się naprawdę przyjemna, smakowo wszystko grało, a organizm niemal skakał z radości. Nigdy nie jadłem musli w takiej formie, więc byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Ocena 5/6
– z Jogurtem „Greckim”
Wyszło trochę przypadkiem, gdy w sklepiku nie mieli normalnych jogurtów. Był tylko pioruńsko drogi jogurt „Grecki”. Zdecydowałem się na próbę i… i obecnie to moja ulubiona forma. Zdecydowanie najlepsze połączenie, lekko kwaskowy posmak dodał tego czegoś, czego brakowało w samej mieszance. Ocena 6/6
Odczucia:
Niejednokrotnie w ciągu tych dwóch tygodni lądowałem w toalecie. Ale zwalam to na mleko i przestawianie się organizmu. Ostatnie dni, głównie na jogurcie, były już zdecydowanie pozytywne. Za każdym razem po jedzeniu znikało mi uczucie ssania, które pojawia się u mnie po treningu (nie zawsze udaje się je zabić jedzeniem). Czy musli mi pomogło? Nie mogę powiedzieć na 100%, ale czuję, że tak. W ostatnich dniach mój organizm jest jakby bardziej wyregulowany, chyba przywykł, że po wysiłku otrzymuje dawkę łatwego do przyswojenia pokarmu. Dodam też, że przez ten okres w zasadzie nie stosowałem innych suplementów (wcześniej standard w intensywnym okresie treningowym) i raczej nie odczułem problemów z tego powodu. Widać to, co dostarczałem w mieszance i innych pokarmach, wystarczało. Ocena działania 5/6
Design/dystrybucja/dostępność:
O ile w działaniu można mieć wątpliwości, to jeśli chodzi o marketing, trudno Panom z Musli.takjakchcesz.pl coś zarzucić. Przyciągająca spojrzenie strona internetowa już na samym początku nastawia pozytywnie do produktu. Napełniająca się tuba przy konstruowaniu mieszanki, to bajer, ale przypadł mi do gustu. Szkoda tylko, że nie napełnia się wybranymi składnikami, tylko etykietami…
Opisy produktów i składników uważam za wystarczające. Chciało by się więcej (o tym niżej), ale to co jest pozwoli szybko rozeznać się, czy dany składnik jest dla nas interesujący.
Produkt otrzymujemy zapakowany w charakterystyczną, tekturową tubę. Zamknięta hermetycznie, do tego zatrzaśnięta plastikowym wieczkiem. Wygodna, ładna i równocześnie prosta. No i dodatkowy plus za minimum plastiku. Ocena całości 5,5/6
Cena/Dostępność:
Tu już sprawa jest bardziej subiektywna. 23,73 zł za porcję na dwa tygodnie nie wydaje mi się ceną wygórowaną, biorąc pod uwagę formę podania i jakoś samej mieszanki. Jednak dla osób spoza warszawy nieodzowny robi się kurier (13.99 zł). Tak więc, jeśli chcemy przetestować jedną tubę, to musimy zapłacić już 37,72 zł. Sytuacja wygląda inaczej gdy wiemy, że jest to coś dla nas – wtedy przy zamówieniu większej ilości koszt przesyłki nie jest już tak straszny (a przy zamówieniu powyżej 120 zł przesyłkę dostajemy gratis!). Koszt własnej mieszanki jest wyższy, w dużej mierze uwarunkowany tym, co sobie wymyślimy, jednak jeśli podliczyć ile kosztowałby zakup wszystkich składników, to wiele raczej się nie zaoszczędzi. A mamy gotowy produkt w takich proporcjach, jakie sobie zażyczymy. Ostatecznie uważam, że nie jest tanio, ale też nie można powiedzieć, że producent nas ograbia. Ocena 4/6
Dla kogo?
Dla leniwych, którzy nie chcą sami przygotowywać mieszanki z iluśtam składników. Dla tych, którzy z musli za bardzo do czynienia, a chcieli by prosto poeksperymentować. Dla stałych zjadaczy, którzy szukają pewnego źródła zaopatrzenia i niekoniecznie zależy im na najtańszym rozwiązaniu. I oczywiście dla każdego szarego człowieka (w tym sportowca), który akurat ma ochotę na dobre płatki.
Co można by poprawić?
Moją pierwszą myślą w tej kwestii było dodanie składu dla poszczególnych składników (tak jak jest przy gotowych mieszankach, a nawet rozwinięte o konkretne minerały i witaminy). Mając takie dane o każdym składniku nietrudno było by przekalkulować na stronie skład na 100 g uzyskanej mieszanki. Coś w sam raz dla maniaków-dietetyków 😉
Ogólna ocena: 5/6 coby nie było – w moich oczach jest to ocena wysoka. Produkt nie szokuje, nie powala na kolana (bo nie taka jego rola), dlatego nie dostanie 6, ale jest porządny, przyjemny i w rozsądnej cenie, więc moim zdaniem zasługuje na mocne 5. Brawo!
————————————————————–
A teraz to, na co pewnie część z was czekała, czyli zapowiedziany już wcześniej konkurs. Gdy przyszła do mnie przesyłka z warszawy, w środku były trzy tuby. Jedną właśnie skończyłem, za drugą biorę się od jutra (moja własna receptura), a trzecia… no właśnie, trzecia jest dla was :). Mieszanka dla Ultramaratończyków. Jako, że nie bardzo mam obecnie okazję ją wypróbować, podaruję ją zwycięzcy konkursu. Będzie mi miło, jeśli zwrotnie dostanę recenzję i będę mógł skonfrontować moje doświadczenia. Oto szczegóły:
– NIE trzeba polubić profilu na Facebooku (choć oczywiście zachęcam).
– NIE trzeba wymyślać powodów, „dlaczego akurat do was?”. Ani tym bardziej pisać wierszy. Ani nawet typować mojego wyniku w poznaniu.
– TRZEBA za to… cóż, wykrzesać z siebie ultrasa. Znaczy się, trzaskać kilometry. Przyznam, że ośmielił mnie sukces takiej dwójki, jeśli chodzi o rywalizacje na endomondo. Otóż od dnia jutrzejszego, przez dwa tygodnie można będzie nabijać pieszo kilometry (biegnąć, bądź idąc). Mogą to być starty w zawodach, również na orientację (a nawet AR, o ile będzie wyszczególniony odcinek pieszy). Zasada jest prosta – kto tych kilometrów zrobi w dwa tygodnie najwięcej, ten wygrywa.
Ah, i żeby nie było, że wymiatacze zniechęcą pozostałych do konkursu, to wśród wszystkich uczestników którzy zrobią więcej niż 25km, zostaną rozlosowane nagrody dodatkowe – jedna wśród panów, i jedna wśród pań (!) Jakie to nagrody, to już zdradzę innym razem 😉
Powodzenia!
Mleko jak dobrze pamiętam było powodem nie jednej wizyty w toalecie 😛
Ciekawe, o sukcesie jakiej dwójki mówisz.. 😀
Btw, fajny opis musli. Powiem teraz serio: każdy teraz może blogować i pisze różne rzeczy, a w 8/10 recenzji nie pojawia się kluczowa informacja: cena i stosunek ceny do jakości. Ty potraktowałeś to tak jak się powinno, bravissimo! Samo musli też wygląda fajnie, pewnie spróbuję, a do Endo-rywalizacji już dołączam i jutro rano idę biegać!:)
Mój sposób to:
Zalać odrobiną wody. Tak do nasiąknięcia ale żeby cała woda się wchłoneła. Dolać trochę maślanki owocowej. W wersji super wkroic świeże owoce