Miałem napisać o tym co stało się w grudniu i jak od grudnia wygląda moje (sportowe) życie. O tym, że przebrnąłem przez miesiąc rozruchu po czym znowu trafiła się przerwa, mniej bądź bardziej zależna ode mnie. Miałem napisać, że dzisiaj udało mi się przerwać ponad tygodniową dziurę w treningach i znowu zabrać się do roboty.
Ale po dwóch akapitach wymiękłem. Razem z formą sportową straciłem też chyba umiejętność pisania. I chyba tak jak w przypadku sportu, tak i z blogiem muszę wrócić kawałek po kawałku. Zacznę więc od czegoś prostego:
Dzień dobry – miło mi was widzieć.
Wiadomo, żeby była górka najpierw musi być dołek😁 powodzenia we wspinaczce!